Licznik

środa, 3 kwietnia 2013

"Belive in yourself" #1

Po rozmowie z Profesorem dowiedziałam się, że jest mutantem, akurat do tego to doszłam sama, ale tylko potakiwałam i grzecznie się uśmiechałam. Po rozmowie kobieta, która jak się przedstawiła Burza zaprowadziła mnie do pokoju, podziękowałam i zaczęłam się rozpakowywać. Nagle do mojego pokoju wpadła dwójka nastolatków.
-Wiedziałam- mruknęłam, po czym wyprostowałam się i uśmiechnęłam.
-Cześć, jesteś tu nowa ?- zapytał chłopak, a ja przytaknęłam.
-Bobby, ale wszyscy mówią do mnie Iceman- przedstawił się.
-Rogue- powiedziała dotąd milcząca dziewczyna.
-Agn... Spectra- zawahałam się, ale w końcu wykrztusiłam swój pseudonim.
-Ładne imię- powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się w moją stronę.
-Dziękuje i nawzajem. A właściwie dlaczego Iceman ?- zapytałam i wszyscy usiedliśmy. Bobby z Rogue na kanapie, a ja na przeciwko na fotelu.
-Masz cole w butelce ?- zapytał i figlarnie się uśmiechnął. Przytaknęłam i podałam ją chłopakowi. Chuchnął w nią, a ona błyskawicznie się zmroziła.
-Wow- powiedziałam cicho.
-A ty ?- zapytała Rogue, z ja zaczerwieniłam się.
-Przesuwam przedmioty myślą, czasem, umiem przewidywać przeszłość, no tak w pewnym sensie- powiedziałam i niepewnie się uśmiechnęłam.
-Jak to w pewnym sensie ?- zaciekawił się Iceman.
-No bo wizje strasznie bolą i jeszcze nigdy... Okay, nigdy nie próbowałam, ale za każdym razem jak te wizje mnie nawiedzają to strasznie boli. No i czasami, ale bardzo rzadko, jak się bardzo skupie to udaje mi się usłyszeć myśli drogiej osoby. A Twoja moc, Rogue ?- powiedziałam i uśmiechnęłam się, a dziewczyna zrzuciła rękę Bobby'iego z ramienia. Dopiero teraz zauważyłam, że ma rękawiczki.
-No więc, nie będę demonstrować, ponieważ ostatnio jak przypadkowo dotknęłam Bobby'iego to nie skończyło się to dobrze, ale do rzeczy. Jak dotknę kogoś to przejmuję jego energię, w przypadku mutantów, ich moce- powiedziała i wyciągnęła dłonie na znak, że nie może mi nic zrobić. Uśmiechnęłam się i upadłam na podłogę, kolejna wizja. Nie mogłam na sobą zapanować, więc przy okazji cały pokój zaczął latać. W wizji (przepraszam na ciągłe powtarzanie słowa "wizja", ale nigdzie nie mogę znaleźć do niego synonimu !) zobaczyłam białego jak trup Bobby'iego i pochylającą się nad nim Rogue. Gdy ból ustał, a pokój przestał latać głośno się roześmiałam.
-Co się stało ?- zapytała przerażona dziewczyna, no fakt nie codziennie jest się w "latającym" pokoju. Gdy już się uspokoiłam opowiedziałam im co zobaczyłam.
-Więc może lepiej żeby Wam się nie zbierało na amory- powiedziałam z uśmiechem.
-Skąd wiesz, że akurat dzisiaj miało by się to wydarzyć ?- zapytał dotąd milczący chłopak.
-Po pierwsze to przeczucie, a tak poza tym byliście w wizji identycznie ubrani- powiedziałam i ciepło się do nich uśmiechnęłam. Po chwili ciszy nawiązaliśmy luźną rozmowę, dużo się śmialiśmy. Poczułam, że nasza znajomość będzie jeszcze długa i bardzo przyjemna. Nagle do naszego pokoju wpadł mężczyzna w średnim wieku, był wysoki, nieogolony i nie wiem dlaczego przeraził mnie do tego stopnia, że kiedy wpadł do pokoju krzyknęła i spadłam z łóżka, nabijając sobie dużego, fioletowego siniaka.
-Eghem, przepraszam- powiedziałam wstając z ziemi  i otrzepując się.
-Nie, może powinienem zapukać. W każdym razie, Wasza dwójka do pokoi. Za późno na odwiedziny- powiedział mężczyzna i wyszli, wcześniej tylko Bobby mi pomachał za pożegnanie, odwzajemniłam ten miły gest. Byłam szczęśliwa, tak cholernie szczęśliwa, że nie potrafię opisać tego słowami. Pierwsze !  wieczoru udało mi się nawiązać najlepszą rozmowę w życiu ! Chwilę później wzięłam prysznic i poszłam spać, to dziwne, ale pierwszy raz w życiu nie mogłam doczekać się pierwszego dnia w szkole. Jednak zmartwiło mnie, że nie rozpoznałam mężczyzny, który wystąpił w mojej wizji jako osoba trzecia. Zaczęłam się zastanawiać czy to nie on zrobił coś chłopakowi.
Nazajutrz obudziłam się bardzo wcześnie, parę minut po szóstej, zawsze byłam rannym ptaszkiem. Wzięłam gorący prysznic i szybko się ubrałam (klik), potem usiadłam na kanapie i spojrzałam na zegarek. Była dokładnie 8:30, zdziwiło mnie, że tyle czasu zajęło mi szykowanie się. Przez parę minut biłam się z myślami, ale w końcu postanowiłam wyjść z pokoju. Skierowałam się po schodach w dół i na prawo, szukałam gabinetu Profesora Charlesa, ale bez skutecznie. Nagle ktoś wybiegł zza rogu, zderzyliśmy się i oboje upadliśmy na ziemię. Chłopak wstał jako pierwszy, okazało się, że to Boby !
-Przepraszam- powiedział i uśmiechnął się, po czym podał mi rękę i pomógł wstać.
-Ja przepraszam, zgubiłam się. Czy mógłbyś mi pokazać gdzie jest gabinet Profesora Charlesa ?- zapytałam, a on przytaknął. Pod drzwiami podziękowałam mu i zapukałam, po czym weszłam.
-Dzień dobry, mam pytanie- powiedziałam i stanęłam przed biurkiem.
-Pytaj- powiedział i szeroko się uśmiechnął.
-Więc... No bo zgaduję, ze są tu jakieś lekcje czy coś. Tylko, że ja nie mam pojęcia czego mam się uczyć, kiedy, gdzie no i nie mam książek- powiedziałam na jednym wdechu.
-Spokojnie- powiedział i wszystko mi wytłumaczył. Z lekcji "normalnych" obowiązkowo uczęszczamy tylko na te, które są niezbędne do lepszego poznania naszych mocy. Lekcji, które dotyczą bezpośrednio naszych talentów, mamy 5 godzin w tygodniu, co tydzień zamiennie. Raz z Profesorem Charlesem, a raz z Profesorem Eric'kiem. Wyszłam z gabinetu i pokierowałam się do sali w której miałam mieć pierwszą lekcję, miałam to szczęście, że akurat tą samą lekcje miała Rogue. Oczywiście usiadłyśmy razem i przegadałyśmy całą lekcję, pomijając momenty gdy nauczycielka nas uciszała.
----
Podoba się ? Wiem, że długie, ale miałam wenę. Opinie zostawiajcie w komentarzach :)
J.xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz