Licznik

wtorek, 2 kwietnia 2013

Prolog "Belive in yourself"

Mała Agnes siedziała w ogrodzie, akurat odbywało się przyjecie- jej urodziny. Była podekscytowana i szczęśliwa, w końcu tylko raz przeżywa się 5 urodziny. Witała wszystkich gości, zawsze była szczęśliwym i promiennym dzieckiem. Podczas imprezy dziewczynka użyła swojej mocy, o której nikt nie wiedział, nawet ona. Użyła kinetyki, zamknęła drzwi. Wszyscy starali się myśleć, że to jakiś podmuch wiatru, ale dziewczynka już wiedziała, wiedziała, że nie jest normalna, że jest inna, że jest mutantem.
11 lat później
*Perspektywa Agnes*
Do podręcznego plecaka spakowałam większość swoim ubrań, komórkę i laptopa (do obydwóch wzięłam ładowarki), po czym ubrałam ulubione trampki i kurtkę. Po cichu wyszłam z pokoju i szybko zbiegłam po schodach, na szafce przy wyjściu zostawiłam list, wyjaśniający moją ucieczkę. Napisałam również żeby mnie nie szukali, objaśniłam moje moce i ostatni raz przesłałam całusy. Na zewnątrz przywitał mnie chłodny wiatr, więc mocniej otuliłam się szalikiem. Szybko ruszyłam na dworzec główny, gdzie widziałam chłopaka w okularach, też był mutantem i jak wywnioskowałam mógł mi pomóc. Gdy byłam już na miejscu usiadłam na ławce gdzie mogłam obserwować wszystkich, którzy wchodzili.

*Perspektywa Scott'a*
Profesor wysłał mnie na dworzec, gdzie miałem znaleźć dziewczyna specjalnie uzdolnioną , wolałem myśleć tak niż, że to mutantka. Nie szukałem długo, dziewczyna siedziała na ławce i badawczo mi się przyglądała, szybko do niej podeszłem.
-Agnes ?- zapytałem szybko, a ona ciepło się uśmiechnęła.
-A ty ?- zapytała równie szybko jak otrzymała poprzednie pytanie.
-Scott, chodź, nie mamy dużo czasu- powiedziałem i szybko ruszyliśmy w stronę mojego motoru. Przez całą drogę milczeliśmy, dzięki czemu bardziej mogłem skupić się na drodze, więc w ciągu pół godziny byliśmy na miejscu. Pomogłem zejść dziewczynie z motoru i zaprowadziłem ją do Profesora.

*Perspektywa Agnes*
Na mojego "wybawce" czekałam przez pół nocy, zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam, wierząc w te przeklęte wizje. Już przysypiałam gdy w drzwiach pojawił się on, tajemniczy on, który jeszcze nie miał imienia. Podszedł do mnie i pierwsze co zrobił to zapytał się mnie:
-Agnes ?- zapytał ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale jakimś cudem się powstrzymałam.
-A ty ?- zapytałam chcąc poznać jego imię, może nico zbyt szybko, ale po co tracić czas ?
-Scott, chodźmy, nie mamy dużo czasu- powiedział i ruszył w stronę wyjścia. Szybko wzięłam mój plecak i pobiegłam za nim.  Na zewnątrz stał piękny, czarny motor, mężczyzna pomógł mi wsiąść i ruszyliśmy w drogę. Byłam zafascynowana prędkością z jaką jechał motoru, to było niezwykłe ! Niestety jak wszystko i jazda wkrótce się skończyła, Scott zaparkował w garażu dużego i pięknego budynku. Weszliśmy do środka, na korytarzach było pełno dzieci. Chłopak zaprowadził mnie do pokoju na końcu korytarza, otworzył drzwi i się ze mną pożegnał, dalej musiałam iść sama. W środku, za biurkiem siedział mężczyzna w podeszłym wieku, od czasu gdy przekroczyłam próg nie spuszczał ze mnie oczu, a jednak byłam spokojna. Jego twarz wzbudzała zaufanie i dobro.
-Usiądź. Co Cię to sprowadza ?- zapytał gdy już zajęłam miejsce na przeciwko niego. Zaczęłam mu o wszystkim opowiadać, o Scott'ie, który był w mojej wizji, o szkole, która również była w mojej wizji i o moich mocach, które były realne.
---
Opinie zostawiajcie w komentarzach :)
J.xx


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz